Search Results
754 results found with an empty search
- Tadeusz Manterys (21-10-1921 – 12-2000) | Ródowód Manterysów
Tadeusz (21-10-1921 – 31-12-2004) & Bronisława (Miszczyk) Manterys Tadeusz Manterys (21-10-1921 – 31-12-2004) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Tadeusz and Bronisława (Miszczyk) Manterys wzięli ślub 29-10-1949 w kościele św. Wita, Modesta i Krescencji, Nasiechowice.(1) Przenieśli się do wsi Małe Słońce, gdzie prowadzili gospodarstwo. Jego rodzina pochodzi prawdopodobnie z Zarogowa.(2) Bronisławy rodzice Józef i Emilia Miszczyk (Jakubas).(3) 1,3. Akta w parafii św. Wita, Modesta i Krescencji, Nasiechowice. Zdjęcie z 2016 roku (E Jakubas), nr: 6308 2. Źródło nie zostało zarejestrowane Tadeusz and Bronisława (Miszczyk) Manterys were married on 29-10-1949 in St Wit, Modest and Krescencja’s church in Nasiechowice.(1) They moved to Małe Slońce where they ran a farm. His family was most likely from Zarogów.(2) Bronisława's parents were Józef and Emilia Miszczyk (Jakubas).(3) 1,3. Parish records in the St Wit, Modest and Krescencja’s church, Nasiechowice. Photo by E Jakubas, taken 2016, ref: 6308 2. Source not recorded
- Stanisław Manterys (12-3-1904 – ) | Ródowód Manterysów
Stanisław (12-3-1904 – ) & Zofia Manterys Stanisław (12-3-1904 – ) & Zofia Manterys Znajdź na Drzewie/ Find on tree Stanisław Manterys pracował m.in. jako celnik w Cieszynie i jako urzędnik państwowy. Ożenił się z farmaceutką, Zofia. Bezdzietny. Zofia Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012) wspomina: „Stanisław był silny, zdolny i z fantazją. Odwiedziłam go na kilka miesięcy przed śmiercią w Bielsku-Białej, gdzie ostatnio mieszkał. Był już stary, schorowany i chyba spragniony kontaktów z rodziną. Opowiadał mi trochę o swoim życiu, jak to jeździł po świecie, podbijał serca kobiet, uczył się języków obcych do pracy zawodowej i zdawał egzaminy. "Opowiadał np. jak to kiedyś odprawiał pociąg, w którym jechał do Rzymu prymas Stefan Wyszyński w towarzystwie duchownych. Stasio musiał się popisać i powiedział po łacinie jakieś zdanie – takie typu przysłowia czy porzekadła, ale o treści religijnej. Prymas spojrzał na niego uważnie, ale nic nie powiedział (nie mógł wiedzieć, z kim ma do czynienia w tego rodzaju służbie w czasach PRL). "Stach nie miał matury, bo mu się nie chciało uczyć, ale coś tam zapamiętał z łaciny z lat szkolnych.” Stanisław Manterys worked as a customs officer in Cieszyn and in other similar government employment. He married Zofia, a pharmacist. They were childless. Zofia Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012) recalled: “He was strong, capable and imaginative. I visited him a few months before he died in Bielsko-Biała. He had aged, was ill and probably starved for family contact. He told me a little about his life, how he traveled abroad, how he conquered women’s hearts, studied languages to advance himself in his career and sat examinations. "He told me how he was once dispatching a departing train in which Cardinal Wyszyński, accompanied by clergy, was travelling. Stanisław had to show off and uttered a trite saying in Latin for the cardinal’s benefit, who looked at him intently and said nothing, not sure whether he was perhaps being addressed by the secret police. "Stanisław did not have matriculation because he was not bothered to study, but he remembered some phrase from his Latin class at school.”
- Wojciech Manterys (17-4-1894 – 5-8-1978) | Ródowód Manterysów
Wojciech (17-4-1894 – 5-8-1978) & Zofia (Murowana, 1896 – 13-5-1969) Manterys Wojciech Manterys (17-4-1894 – 5-8-1978) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Wojciech Manterys urodził się (tak jak jego rodzeństwo), mieszkał i uprawiał rolę w Zarogowie. Był czynny w sprawach Kościoła – interesował się religijną literaturą i śpiewem. Organizował i prowadził pielgrzymki do Częstochowy. Wołano na niego „Wojciech Wolny” z powodu jego niefrasobliwej spokojnej postawy. Był bardzo ceniony i szanowany w społeczeństwie. W sąsiedniej wsi Zagaje mieszkał inny Wojciech Manterys, znany jako „Fruczki” – nie wiemy jeszcze gdzie znajduje się na naszym drzewie rodzinnym.(1) Zofia była z regionu Jasice.(2) Gdy osierocone dzieci Serafina (młodszego brata Wojciecha) znalazły się na uchodźstwie w Nowej Zelandii, Wojciech starał się sprowadzić ich z powrotem do Polski, w czym pomagał mu Wojciech Piwowarczyk (brat Celestyny, żony Serafina). Zdecydowano jednak, że będą one bezpieczniejsze w Nowej Zelandii niż w powojennej, okupowanej przez Sowietów Polsce, gdzie czekał ich niepewny los. Polacy wracający do kraju po II wojnie światowej byli traktowani przez władze komunistyczne z nieufnością i jako obywatele drugiej klasy.(3) Manterys.com wywiad z Aleksandrem Pietrasem (3-9-1930 – ) Akta w parafii św. Wita, Modesta i Krescencji, Nasiechowice. Zdjęcie z 2014 roku, nr: 2209 Manterys.com wywiad ze Stanisławem Manterysem (7-12-1935 – ) Wojciech Manterys was born in Zarogów (like all his siblings), and lived and farmed there. He was active in the church – keen on religious writings and songs, and organised and led pilgrimages from Kraków to Częstochowa. He was known as Wojciech Manterys “Wolny” (slow) because of his easygoing and unrushed demeanour. He was highly regarded and respected by his community. There was another Wojciech Manterys in neighbouring Zagaje, who was known as Wojciech Manterys “Fruczki” – strong. This Wojciech is not yet identified on the Manterys Tree .(1) Zofia was from the Jasice region.(2) When Wojciech's brother Serafin's children ended up as orphaned refugees in New Zealand in 1944, he attempted to return them to Poland and was assisted by his Serafin's wife's brother Wojciech Piwowarczyk . However, this did not happen because it was safer for them to stay in New Zealand than return to a Soviet-ruled, post-war Poland with an uncertain future. Also, those returning were treated by the authorities with mistrust and as second-class citizens.(3) Manterys.com interview with Aleksander Pietras (3-9-1930 – ) Parish records in the St Wit, Modest and Krescencja’s church, Nasiechowice. Photo taken 2014, photo ref: 2209 Manterys.com interview with Stanisław Manterys (7-12-1935 – )
- Józef Manterys (23-1-1930 – ) | Ródowód Manterysów
Józef (23-1-1930 – ) & Danuta (Więcławska 13-3-1932 – ) Manterys Józef Manterys (23-1-1930 – ) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Józef Manterys urodzony w Miroszowie. Do szkoły podstawowej w latach 1936 do 1943 uczęszczał w Miroszowie, a następnie do sąsiedniej wioski w Kropidle odległej od rodzinnej miejscowości o 5km tą odległość niezależne od pory roku polnymi ścieżkami i dróżkami poza dniami świątecznymi pokonywał codziennie. Pozostałe lata przed zakończeniem wojny program nauki z ostatniej klasy szkoły podstawowej i początki materiału gimnazjalnego przerabiał w domu przy pomocy osób przebywających w Miroszowie, a ukrywających się przed represjami władz okupacyjnych. Między innymi najbardziej zapamiętany ksiądz Józef Dembiński działacz patriotyczny Pomorza Zachodniego. Po wyzwoleniu w styczniu 1945 r. Rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Taduesza Kościuszki w Miechowie, a w 1947 r. uzyskał świadectwo ukończenia czterech klas gimnazjalnych. Ten okres nauki był bardzo trudny ze względu na podstawowe braki wiedzy szczególne z przedmiotów, które zakazane były w czasie okupacji, jak również brak podręczników do bieżącej nauki. W okresie wakacji zachorował i nie mógł od nowego roku szkolnego podjąć dalszej nauki. Przebywając w tym czasie w domu rodzinnym rozpoczął działalność społeczną. Był założycielem koła Związku Młodzieży Wiejskiej, WICI, i w ramach istniejących możliwości organizował życie kulturalne i sportowe. W 1948 r. zgodnie ze swoim zainteresowaniem rozpoczął naukę w Liceum Rolniczo-Hodowlanym II stopnia w Nawojowej k/Nowego Sącza kończąc je egzaminem maturalnym w 1950 r. Dalej to nakaz pracy (taki w tym czasie obowiązywał) i praca w Okręgowym Zarządzie Państwowych Gospodarstw Rolnych w Białymstoku. Okres ten był bardzo krótki z uwagi na powołanie do odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Z uwagi na posiadanie średniego wykształcenia po wstępnym przeszkoleniu, skierowany został do Głównego Kwatermistrza Wojska Polskiego do pracy biurowej. Po 28 miesiącach służby wojskowej rozpoczął prace w Wojskowej Centrali Handlowej, gdzie na różnych stanowiskach przepracował ponad 23 lata. W tym okresie na licznych kursach pogłębia swoją wiedzę ogólną i zawodową. W 1974 r. ukończył Wyższe Studia Zawodowe na Wydziale Prawa Administracji w Uniwersytecie Warszawskim. W tym samym roku zmienia pracę obejmując stanowisko dyrektora w przedsiębiorstwie produkcyjnym związanym z budownictwem ogólnym, którym kieruje przez 16 lat. W wieku 60 lat po przejściu na emeryturę dalej pracuje ponad 11 lat w Zarządzie Spółdzielni Mieszkaniowej. W 1964 r. po zlikwidowaniu gospodarstwa rolnego rodziców i przeprowadza na ich do Ursusa bierze na siebie obowiązek opieki i utrzymania. W 1956 r. ożenił się z Danutą Wiecławską pochodzącą z Ursusa. Ma jednego syna Grzegorza, który nie założył rodziny i mieszka razem z rodzicami. Józef Manterys was born in Miroszów. From 1936 to 1943 he attended primary school there and then at the neighbouring village of Kropidło, 5km from home. Each school day and in all seasons he walked this distance on country paths. During the remaining years of World War II he completed primary school and started secondary school by taking lessons at home, with the help of people from Miroszów who were in hiding from the German occupying authorities. From among those teachers he remembers most a priest, Father Józef Dembiński, a patriotic underground activist from the Polish province of Western Pomerania. When the war ended in January 1945, Józef attended the Tadeusz Kościuszko High School in Miechów. In 1947 he received a certificate of completion of four classes of high school. Post-war schooling was difficult due to a shortage of basic knowledge of subjects which were particularly forbidden during the German occupation, as well as a shortage of text books. Józef became ill during the summer break and could not continue his schooling. Confined to home, he became involved in community activities. He was the founder of the Rural Youth Union (Związek Młodzieży Wiejskiej, WICI) and within the limits of his capabilities organised cultural and sporting activities. In 1948 he began to study at the High School of Agriculture and Breeding in Nawojowa, near Nowy Sącz. He completed that with a matriculation exam in 1950. He began the then compulsory period of work at the District Board of State Farms in Białystok. This did not last long because he was called up to compulsory military service. Because he had completed high school he was retrained and sent to do office work with the chief quartermaster of the Polish army. After 28 months of military service, he started work at the Military Headquarters of Commerce, where he worked in various positions for over 23 years. During this period, after a number of courses, Józef deepened his general and professional knowledge. In 1974 he graduated from Higher Vocational Studies, Faculty of Law Administration at Warsaw University. In the same year Józef took up the post of director of a manufacturing establishment, in general construction, which he ran for 16 years. At the age of 60, after retirement, he continued working on the Board of Housing Cooperative. In 1964, after liquidation of the family farm, he took in his parents in Ursus and assumed responsibility for them. In 1956 he married Danuta Więcławska from Ursus. They have one son, Grzegorz, who is single and lives with them.
- Marianna Rębelska (Manterys) 1-11-1903 – | Ródowód Manterysów
Marianna (Manterys) 1-11-1903 – 1-6-1984 & Andrzej Rębelski ( 17-11-1900 – 25-3-1981) Marianna Rębelska (Manterys) 1-11-1903 – 1-6-1984 Znajdź na Drzewie/ Find on tree Marianna Rębelska (Manterys) urodziła się 1.11.1903r. Podobnie jak starsza siostra po szkole powszechnej ukończyła roczną szkołę gospodarską w Niszkowie. Bystra, pogodna, dowcipna – ojciec mówił, że ma „umysł prawniczy”. Podobnie jak jej rodzeństwo w wolnych chwilach czytała książki, które ojciec (Stanisław Manterys 18-9-1874 – 1946) otrzymał jako nagrodę zdobytą na wystawie rolniczej. Po wyjściu za mąż za Andrzeja Rębelskiego w 1929 roku w Radzyminie (gdzie ojciec kupił 15-morgowe gospodarstwo rolne), wspomagała matkę i młodsze rodzeństwo przywożąc produkty spożywcze do Warszawy. Mieszkała tam rodzina w trudnych warunkach materialnych (matka, Julia pracująca dorywczo, Mieczysław w wojsku, Dobrosław pracujący, Irena i Zofia w szkole – w pokoiku z kuchenką bez wygód). Poprzednio przez pewien czas cała rodzina mieszkała w Radzyminie, przed i po wyjściu za mąż Marii, która w czasie II wojny światowej w 1944 roku zmuszona została z trojgiem małych dzieci do opuszczenia domu w związku z działaniami wojennymi. Mąż jej Andrzej został w tym czasie wywieziony przez Niemców do fabryki w Hadze na przymusowe roboty. Przeżył tam ciężkie bombardowania alianckie. Po wkroczeniu wojsk amerykańskich przebywał w szpitalu. Wrócił w listopadzie 1946 roku. Gospodarstwo w czasie działań wojennych zostało zniszczone – częściowo przez pożar, potem w czasie działań wojennych trwających kilka miesięcy (zdobywanie przez Rosjan okupowanej w styczniu Warszawy). Piękny sad prowadzony pod nadzorem i według projektu wuja Wojciecha Żurka został zniszczony i wycięty. Po zakończeniu działań wojennych dom został w miarę możliwości ponaprawiany i rodzina w dalszym ciągu w nim mieszkała, ale gospodarstwo nigdy nie zostało odbudowane. Maria po śmierci męża (1981 rok) ze względu na stan zdrowia nie mogła pozostać sama. W 1982 roku wyjechała. Leczyła się u córki Barbary w Krakowie i u córki Anny w Warnowie. Zmarła w Warnowie 1.06.1984r. Pochowana w Radzyminie. Uzyskane przez Zofię Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012) od: Marianny z Manterysów Urbańskiej około 1978 roku; Stanisławy Dąbkowskiej (18-9-1897 – 18-12-1978) około 1975-1978 roku; Marianny Manterys (Manterys) 13-11-1899 – 28-4-1980 około 1976 roku After finishing primary school, Marianna Rębelska (Manterys) graduated from the one-year agricultural school in Mieszków. She was bright, cheerful and witty – her father (Stanisław Manterys 18-9-1874 – 1946) said she had a lawyer’s mind. Like her siblings, she read books in her spare time, which her father had won as a prize at an agricultural exhibition. After marrying Andrzej Rębelski in 1929 in Radzymin (where her father purchased 21 acres), she helped her mother and younger siblings by taking farm products to them in Warsaw. The family lived there in difficult material conditions (her mother and Julianna worked sporadically, brother Mieczysław was in the army, brother Dobrosław worked, sisters Irena and Zofia were at school – all of them in a small room with kitchenette and no amenities). Before that the whole family lived in Radzymin, before and after Maria became married, who during World War II in 1944 was forced to leave home with her three children because of military activities there. Her husband Andrzej was at that time taken by the Germans to forced labor in a factory in The Hague. He survived the heavy bombardment by the Allies. After the entry of American troops he stayed in a hospital. He returned in November 1946. The farm was destroyed during the hostilities – partly by fire, later by fighting which lasted several months (during the Russian advance on Warsaw in January 1945). The beautiful garden maintained under the supervision and design of uncle Wojciech Żurek had been destroyed and cut down. After the hostilities had ceased the house was repaired as best they could and the family continued to live there, but the farm was never brought back into production. After her husband’s death in 1981 Marianna, because of poor health, could no longer remain there. She left in 1982. She convalesced at her daughter Barbara’s in Kraków and daughter Anna’s in Warnów. She died in Warnów on 1 June 1984 and is buried in Radzymin. Biography by Zofia Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012) based on information from Marianna Urbańska (Manterys) in approximately 1978; Stanisława Dąbkowska (Manterys) (18-9-1897 – 18-12-1978) between 1975 and 1978; Marianna Manterys (Manterys) 13-11-1899 – 28-4-1980 in approximately 1976
- Bożena Słota (Manterys) 11-11-1963 – | Ródowód Manterysów
Bożena (Manterys, 11-11-1963 – ) & Andrzej Słota (1962 – ) Bożena Słota (Manterys, 11-11-1963 – ) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Z Miechowa. From Miechów.
- Chopin był w Miechowie | Manterys
Celem niniejszej witryny jest badanie i rozwój drzewa genealogicznego rodziny Manterys. This website is a one-name study of the Manterys genealogy. - Takim dyliżansem podróżował Chopin - Chopin's travelling wagon Do roku 2010 uważano, że nazwisko Manterys wywodzi się z Zarogowa, od nazwiska francuskiego żołnierza, który osiedlił się w Zarogowie po odwrocie wojsk napoleońskich z Moskwy w 1812 roku. Szczegółowy przegląd Archiwum Diecezjalnego w Kielcach w 2010 roku wykazał, że nazwisko Manterys było już notowane w księgach parafii w Sławicach około 100 lat wcześniej. W roku 1717, w sąsiednich Szczepanowicach, urodził się Józef Manterys. Zapewne, jego rodzice Marcin i Marianna urodzili się pod koniec lat 1600. Mimo, że pochodzenie nazwiska nadal jest nieznane, na pewno występowało tam przynajmniej pod koniec XVII wieku. Nie zależnie od tego, ile jest prawdy o francuskim żołnierzu z około 1813 roku, który miał zamieszkać w Zarogowie, nie przyniósł on ze sobą nazwiska Manterys. Natomiast istnieje możliwość, że legenda o Francuzie o imieniu Martin powstała przez nieporozumienie przy odczytywaniu zapisów w księgach parafialnych tamtych czasów, które były pisane po łacinie a w których imionom własnym nadawano łacińskie brzmienie. Tak popularne wówczas polskie imię Marcin stawało się łacińskim Martin, tak też pisane po francusku. Po zatem, z powodu panującego analfabetyzmu wśród ludności wiejskiej, nazwisko było pisane tak, jak je poszczególny proboszcz słyszał. Manterys, Manteris, Menteris, Mantyrys, Mentyrys itp. Dla przykładu, najwcześniejszy odczytany zapis z marca 1717 roku o narodzinach Józefa podany jest na spisie jako Manterys, natomiast w samym rejestrze występuje jako Manteris. Czasami występują dwie odmienne wersje w jednym wpisie. Szczegółowa analiza wszystkich znanych nam zapisów wskazuje, że mimo tych nieścisłości, wskazuje o wspólnym pochodzeniu na drzewie rodzinnym. Nie wyklucza to możliwości, że istniał francuski żołnierz z legendy. Jeżeli nazwisko nie przyszło z Francji z owym Martinem, mógł on po przybyciu na dwór do Zarogowa przyjąć nazwisko pokojówki, będąc uciekinierem z rozbitej armii napoleońskiej, ukrywającym się na dworze u szlachcica? Wszystkie z setek przeglądanych zapisów parafialnych wskazują na chłopskie, a nie szlacheckie, pochodzenie Manterysów na ziemiach miechowskich. Jakakolwiek jest prawda o Francuzie, jednego jesteśmy pewni – nazwisko Manterys występuje w dokumentach około 100 lat przed ucieczką wojsk napoleońskich z pod Moskwy. Rozmowa ze starszym kustoszem Muzeum Historycznego w Krakowie Stanisławem Piwowarskim Dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Michała Kleofasa Ogińskiego w Miechowie Andrzej Mordawski to także doskonały organizator życia muzycznego w powiecie, uznany akompaniator instrumentalista i znakomity znawca świata artystycznego. Niezmiernie ucieszył się, kiedy w Encyklopedii Muzycznej PWM, wydanej pod redakcją prof. Elżbiety Dziębowskiej (1984), w tomie C-D na stronie 110 przeczytał, że przez stary gród Jaksy – Miechów – przejeżdżał w 1829 roku w drodze do Wiednia 19-letni Fryderyk Chopin, już wtedy zapowiadający się na muzycznego geniusza. Wszystkie znane biografom artysty źródła nie odpowiadają jednak na pytania, jak długo młodzieniec ten gościł w Miechowie. Historyk Stanisław Piwowarski uzupełnia brakujące wątki tej barwnej opowieści czyniąc z niej arcyciekawą, fabularyzowaną gawędę historyczną. Fakty mieszają się tak doskonale z przypuszczeniami, że całość jawi się mocno przekonująca. A może tak było naprawdę? Wątpliwości jest wiele, pytań jeszcze więcej. Jak długo zadatek na geniusza gościł w naszym grodzie. Jeśli w ogóle gościł? Dojdziemy i do tego, ale najpierw postanowiłem wyjaśnić inny problem. Czy był to tylko epizod bez znaczenia w odbywanej podróży, czy może wystąpiła jakaś okoliczność o większej wadze? Z wcześniejszych biografii naszego wielkiego Polaka wynika, że z nastaniem lata 1829 roku Fryderyk zakończył swój trzeci i ostatni rok studiów z teorii i kompozycji w Szkole Głównej Muzyki, a w połowie lipca odjechał dyliżansem z Warszawy przez Kraków do Wiednia, dokąd udał się dla pogłębienia studiów, zawarcia nowych znajomości i poznania życia muzycznego naddunajskiej metropolii. Jechał więc Chopin do Krakowa. Którędy? Podróż dyliżansem ze stolicy Królestwa Kongresowego do dawnej siedziby Piastów i Jagiellonów prowadziła starym traktem krakowskim przez Sękocin, Tarczyn, Opoczno, Końskie, Radoszyce, Łopusznę, Małogoszcz, Oksę, Kosów, rejowskie Nagłowice, Sieńsko, Żarnowiec, Tczycę, Uniejów, Chodów, Podmiejską Wolę, Komorów, Kamieńczyce, Jaksice, Przesławice, Kacice, Wieliczkowice (poczta i karczma w Zerwanej); potem już przez teren Wolnego Miasta Krakowa do jego centrum. Zaprzęg pocztowy trasę tę (44 i pół mili) pokonywał latem w ciągu trzech dni, z dwoma krótkimi, 4-godzinnymi noclegami. Pojazd, którym Fryderyk podróżował, był wykonany przez warszawską firmę i mieścił 6 osób. Zaprzęgano do niego 4 konie, które zmieniano na stacjach pocztowych. Jego obsługę stanowiło 2 woźniców i jeden pocztylion. Czy podróżowały z nim jakieś ważne osoby, wiarygodni świadkowie tej opowieści? Podróż do Wiednia odbywał Fryderyk pod troskliwą opieką Romualda Hubego, profesora historii na Wydziale Prawa w Uniwersytecie Warszawskim. Towarzyszyły im młode osoby: Ignacy Maciejowski (znany później wykładowca łaciny i greki w liceum), Alfons Brandt (ceniony w latach następnych drukarz i filantrop), Marceli (Teodor Franciszek) Celiński – student Wydziału Lekarskiego UW i Mieczysław Potocki – magnat i awanturnik, syn Szczęsnego Potockiego i jego trzeciej żony Zofii. Droga z Warszawy aż pod Miechów przebiegła bez przygód. Dopiero przed tym miastem zdarzyło się to, o czym zarówno Fryderyk Chopin, jak i jego towarzysze podróży nie chcieli wspominać lub wspominali o tym nader rzadko... I tu zbliżamy się chyba do sedna tej historii... Nie tak prędko... Otóż na 20 minut przed przybyciem na stację pocztową w dyliżansie pękła oś. Pojazd jechał stosunkowo wolno, więc nikomu nic się nie stało. Należało się jednak zatrzymać. Wobec tego pasażerowie opuścili dyliżans i stanęli na drodze, obok lasu Chodówki. I wtedy spomiędzy drzew wyszła kobieta – siwiuteńka, drobniutka, pomarszczona i w odzieży będącej strojnym mundurem typowej markietanki Wielkiej Armii Cesarza Napoleona I z 1812 roku. Nie chce Pan chyba udowadniać, że za młodym Chopinem pociągnęła wiekowa markietanka? Uchowaj Boże, ale proszę słuchać dalej. Głosem przypominającym recytację aktorki ze Starego Teatru odezwała się do podróżników, tyle że w najczystszym języku francuskim. Szlachetni, młodzi panowie, czemu tak spieszycie za sławą i wielkością? Dlaczego opuszczacie Ojczyznę, która już niebawem będzie w potrzebie? Po co jedziecie wszyscy? Wystarczy przecież, aby wyjechał tylko jeden z was, a który – to przecież wiadomo! Mówiąc to popatrzyła na każdego z osobna bardzo życzliwie. Na koniec zatrzymała swój wzrok na stojącym nieco dalej Fryderyku, podeszła do niego i powiedziała cicho: będziesz nim ty, młody fortepianisto, bo przepowiedziała to moja pani, która ofiarowała ci rzecz noszoną przez ciebie stale. Pełne zaskoczenie, zdziwienie czy mina niekłamanego zrozumienia u młodego fortepianisty? Zaskoczenie było spore. Młodzieniec nerwowo sięgnął po złoty zegarek, na którego kopercie wygrawerowano napis w języku francuskim: Donne par Madame Catalani a Frederic Chopin age dix ans (ofiarowany przez panią Catalani 10-letniemu Fryderykowi Chopinowi). Prezent ten otrzymał Fryderyk 3 stycznia 1820 roku od słynnej sopranistki Angeliki Catalani, która w listopadzie roku poprzedniego zjechała do Warszawy. Tam w sali ratusza głównego dała serię koncertów, wzbudzając swymi popisami prawdziwą sensację. Przed wyjazdem poznała Fryderyka i oczarowana jego grą podarowała mu ów zegarek. W tamtych czasach nazywano ją syreną, słowikiem i śpiewającym aniołem. Ówcześni anatomiści twierdzili, że... skład wewnętrzny jej gardła musi odstępować od zwyczajnej budowy ciała ludzkiego. Była pierwszą primadonną, która wprowadziła w zachwyt publiczność całej Europy; od Paryża i Londynu po Moskwę i Petersburg. To fakt historyczny godny przypomnienia. W 1801 roku wystąpiła jako nieznana nikomu śpiewaczka w najsłynniejszym teatrze świata w La Scali w operze "Clitennestra" Nicola Zingarellego. Stałymi bywalcami tych przedstawień byli od 1796 roku oficerowie armii włoskiej generała Napoleona Bonaparte; w tym młody jeszcze Henri Stendhal – późniejszy znakomity pisarz i współtwórca legendy mediolańskiej sceny. Angelica Catalani odbyła w latach 1819-1820 tournée do Warszawy, Krzemieńca, Wilna i Krakowa. W podwawelskim grodzie gościła podczas kładzenia podwalin pod kopiec Tadeusza Kościuszki na Górze św. Bronisławy. Była tą osobą, która 16 października 1820 roku pierwsza sypnęła łopatą kęs ziemi zapoczątkowując budowę owej mogiły naczelnika insurekcji 1794 roku – jeszcze przed dostojnikami Rzeczpospolitej Krakowskiej. Był w tym jak wiemy osobisty, materialny wkład rodu Piwowarskich. Pamięć o udziale pięknej Włoszki w tym wydarzeniu przekazały urzędowe relacje z obchodów i pamiętniki. Natomiast w tradycji rodziny Piwowarskich świadomość tę utrwalił bezpośrednio mój przodek Adam Jakub, który na budowę kopca wyasygnował 3 złote polskie i brał udział w uroczystościach tego samego dnia, kiedy pojawiła się tam piękna primadonna. Podążając mało znanymi śladami Fryderyka Chopina, który w 1829 roku w drodze do Wiednia przejeżdżał przez Miechów, zatrzymaliśmy się na epizodzie z udziałem słynnej sopranistki tamtych lat, primadonny Angeliki Catalani. Podczas tournée, które odbyła w latach 1819-1820 do Warszawy, Lwowa, Krzemieńca i Wilna, odwiedziła także Kraków. Piękna Włoszka kęsem ziemi zapoczątkowała 16 października 1820 roku budowę kopca Naczelnika insurekcji 1794 roku Tadeusza Kościuszki na górze św. Bronisławy. Był w tym także – i to w tym samym dniu – patriotyczny wkład "ku budowie kopca" pana przodka Adama Jakuba Piwowarskiego w postaci 3 złotych polskich. Co stało się potem? Przyglądając się zegarkowi z wygrawerowaną dedykacją staruszka dramatycznie wykrzyknęła: pani Angelika, pani Catalani, moja kochana, moja jedyna... Wykonała nad głową oniemiałego Fryderyka znak krzyża i odeszła w głąb parowu. Natomiast uszkodzenie dyliżansu było poważniejsze niż się to początkowo wydawało. Pęknięcie osi wymagało kilkugodzinnej naprawy przez dobrego kowala, a tacy byli tylko w pobliskim Miechowie. Podróżni zatrzymali się na nocleg w karczmie "Pocieszka", położonej przy gościńcu u ujścia rzeczki Miechówki do Wielkiej Rzeki (obecnie Cichej). Była ona obszerna, kryta gontem, zbudowana z drzewa modrzewiowego i miała piękny, zadaszony ganek niczym dwór szlachecki. Mieściła ogromną izbę szynkarską z kominkiem i piecem obłożonym zielonymi kaflami glazurowanymi; kryła także kilka alków dla jakichś ważnych osobistości. Prowadził ją po opłakiwanym Kacprze Poradowskim nowy arendarz Abram Szmulewicz, Żyd poczciwy i kochający Polskę, dawny żołnierz pułkownika Berka Joselewicza. Chopin wraz z towarzyszami podróży zatrzymał się w karczmie "Pocieszka". Przy okazji wysłuchał ponoć interesującej opowieści z czasów napoleońskich z udziałem dzielnej markietanki... Burmistrz miechowski Jan Sieńkiewicz, który przybył z kowalem i jego pomocnikiem, opowiedział podróżnym historię owej staruszki wiwandierki, znaną dość szeroko w całej okolicy. Oto ona_ Wiosną 1813 roku pojawił się w rejonie Miechowa jednokonny furgon sanitarny z ciężko rannym młodym oficerem, powożony przez kobietę – typową żołnierkę o włoskiej urodzie, w wieku około 40 lat. Od klęski resztek słynnej wielkiej armii Napoleona nad Berezyną do ostatnich dni opiekowała się ledwo dającym znak życia rannym; zdana na własną przezorność i siły. Jak wilczyca broniła swego towarzysza broni przed lazaretami, maruderami, kozakami, zdziczałym chłopstwem i wilkami. Jej walka o utrzymanie przy życiu porąbanego moskiewskimi szablami i skłutego kozackimi pikami rannego trwała od grudnia poprzedniego roku do kwietnia 1813 roku. Pokonała w tym czasie odległość między Berezyną a górną Pilicą drogami komunikacyjnymi, wśród pól i lasów, w błocie i po grudzie, w śniegu i deszczu, bez lekarstw. Jedynym świadkiem wszystkich starań był koń rannego, zaprzęgnięty teraz do wozu-sanitarki. Również i on wymagał opieki. Dzielna markietanka doprowadziła furgon do karczmy "Pocieszka", gdzie ze szczegółami opowiedziała fakty związane z ratowaniem życia oficerowi i zaraz potem bardzo poważnie zaniemogła. Czy w karczmie przy podmiechowskim gościńcu nastąpił kres epizodu z udziałem dzielnej kobiety i rannego oficera w rolach głównych? Tu cała akcja nabrała dodatkowego kolorytu. Karczmarz, zaufany konwentu Bożogrobców w Miechowie, złożył stosowne doniesienie o owej nieszczęsnej kobiecie i rannym oficerze generałowi zakonu Tomaszowi Nowinie Nowińskiemu i sprowadził do nich z miasta miejscowego cyrulika. Markietanka po kilku miesiącach powróciła do zdrowia fizycznego, ale zaniemogła psychicznie. Nie potrafiła podać ani swego nazwiska, ani wskazać skąd pochodzi. Nie chciała opuszczać tego miejsca, nie umiała rozpoznać uratowanego przez siebie młodzieńca, który natomiast pamiętał ją ze swej brygady, ale osobiście nic o niej nie wiedział. Tymczasem trwała wojna. Generał zakonu stał się mimowolnym słuchaczem wykonanej przez ową kobiete jednej z partii opery Nicola Zingarellego. Zauważył także, że miała ona kilka kompletów szykownego odzienia. Polecił więc karczmarzowi, aby ten bezterminowo zepewnił jej ciepły kąt, wygodne łoże, stół i pożywną strawę. Zalecił też, aby bez koniecznych potrzeb nie wykorzystywać jej do prac przy prowadzeniu karczmy. Prosił, aby w jakichś nowych, zaistniałych okolicznościach powiadomić klasztor. Tak troskliwa opieka przywróciła chyba zdrowie kobiecie schorowanej i po przejściach. I pomogła wreszcie w rozwikłaniu jej tajemnicy. Na początku wszystko pozostawało w sferze domysłów. Chora wiosną i latem regularnie kąpała się w rzece i wystawała od rana do nocy przy trakcie pocztowym. Jesienią zaś i zimą zamykała się w swej izdebce na poddaszu karczmy, tuliła do ciepłego komina i zapadała w wielodniową śpiączkę. Do przejeżdżających traktem i zatrzymujących się w karczmie wychodziła w swym pieczołowicie przechowywanym uniformie wiwandierki i piękną francuszczyzną lub cudownie po włosku zwracała się do podróżnych w sposób nadzwyczaj grzeczny. Ostrzegała, by uważali na wilki, stronili od złych ludzi, wystrzegali się Austriaków i baczyli na kozaków. Niektórym przepowiadała wielką przyszłość, gorącą miłość, długie życie lub bliską śmierć. Prosiła usilnie, aby zajeżdżali do Mediolanu i słuchali jej pani. Od jesieni 1819 roku do jesieni 1820 roku owa markietanka zapadła na dziwną chorobę. Traciła okresowo przytomność, miała silną goraczkę, bredziła. Bez przerwy mówiła w malignie o mediolańskiej pani, że jest obok, blisko i musi ją zaraz zobaczyć. By jej wszystko opowiedzieć i prosić o przebaczenie za to, że odeszła z Francuzami. I na horyzoncie pośród tumanów kurzu wzbudzanych końskimi kopytami i kołami dyliżansu pojawił się w gronie współpodróżnych 19-letni Fryderyk Chopin... Od kryzysu w stanie zdrowia chorej minęło 10 lat. Traktem z Warszawy do Krakowa podążał właśnie pospiesznym dyliżansem młody Fryderyk. Pęknięcie osi w pojeździe spowodowało owo nieprawdopodobne spotkanie i identyfikację kobiety. Owa staruszka – jak się należy domyślać – była służącą Angeliki Catalani. W okolicznościach bliżej nieznanych opuściła swoją panią udając się z Francuzami w ich taborach wojskowych na podbój Europy. Wyprawa na Moskwę z żołnierzami IV Korpusu Eugeniusza Napoleona Beauharnais, dramatyczny odwrót i wielomiesięczna opieka nad ciężko rannym młodym oficerem odebrały jej zdrowie fizyczne i pomieszały umysł. Nie była zdolna do odnalezienia swoich. W tym stanie znalazła się pod Miechowem i pozostała w Polsce. Co się z nią stało po 1830 roku, nie wiadomo. Za tydzień ostatnia część tej pasjonującej opowieści, w której poza Chopinem na miechowskiej ziemi pojawia się po raz pierwszy rodzina Manterysów. Chopin przy Grobie Bożym Rozmowa ze starszym kustoszem Muzeum Historycznego w Krakowie Stanisławem Piwowarskim Z nastaniem lata 1829 roku Fryderyk Chopin zakończył swój trzeci i ostatni rok studiów teorii i kompozycji w Szkole Głównej Muzyki w Warszawie. Informując o postępach w nauce, w końcowej opinii urzędowego sprawozdania mądry Józef Elsner napisał: "szczególna zdatność, geniusz muzyczny". W Warszawie znano Fryderyka jako biegłego pianistę, ale świat jeszcze nic o nim nie wiedział. W gronie przyjaciół przez Miechów i Kraków "geniusz muzyczny" wyruszył na podbój owego świata. Ale zaczął od Wiednia... O służącej primadonny Angeliki Catalani wiemy już niemal wszystko. Kim był oficer francuski i jak potoczyły się jego dalsze losy? Był to Włoch spod Monte Rosa w Alpach, z krainy gdzie zawsze leży śnieg, górskie zbocza pokrywa lód, a szczyt w szczyt liczy po cztery i pół tysiąca metrów. Ludzie zaś mówią trzema dialektami i tyluż językami. Otóż, na polecenie podprefekta Mikołaja Sztegemana, zabrał go do siebie z karczmy wraz z furgonem właściciel majątku w Zarogowie Mikołaj Russocki herbu Zadora. Jego mądra żona Magdalena wybornie znała się na ziołach, a młoda pokojówka opiekowała chorym w wyjątkowo troskliwy sposób. Piękna wiosna 1813 roku, dobra opieka, spokój w oddaleniu od traktu i wspaniałe warunki panujące na dworze, pozwoliły wyrwać rannego z objęć kostuchy. Wydobrzał w podmiechowskim Zarogowie młody Włoch i wyruszył z powrotem na wojnę... O dalszym wojowaniu nie mogło być mowy, gdyż młodzieniec był bardzo osłabiony, wojna zaś toczyła się daleko. Lecząc wycieńczone ciało, gościnny dom otwierał i rozpalał serce przybysza. Młodzian zakochał się z wzajemnością w pokojówce i poprosił właściciela majątku o zezwolenie na ślub. Otrzymał zgodę i niebawem stary kościół pw. św. Wojciecha w Sławicach był świadkiem uroczystych zaślubin. W ten sposób w Miechowskiem pojawiła się rodzina Manterysów, która już niebawem wydała postacie znaczące wiele dla tego regionu. Dość będzie wymienić Mateusza i Stanisława, wybitnych działaczy ruchu ludowego, czy Adolfa, wójta historycznych Racławic i osobistego przyjaciela Walerego Sławka. A co z Fryderykiem Chopinem, czekającym na naprawę pękniętej osi i jego współtowarzyszami podróży? Wszyscy podróżujący z Fryderykiem byli obiecującymi, młodymi ludźmi. Ich przyszły los był jednak ciągle wielką niewiadomą. Wspólnie więc zadecydowali, że o spotkaniu tej niezwykłej staruszki i jej przepowiedni nie będą rozpowiadać. Tak więc się stało, że Chopin piszący do swojej rodziny bardzo często i spowiadający się niemal przed nią ze wszystkiego, czego w owej podróży doświadczył, o wydarzeniu tym i wróżbie nigdy nikomu nie wspomniał. Świadkiem tego spotkania był jednak Mieczysław Potocki, człowiek mało dyskretny. W ten sposób, a może dzięki temu, przebieg miechowskiego epizodu zachował się do naszych czasów. Jakie jeszcze wspomnienia Mieczysława Potockiego zachowały się do czasów obecnych? Wiemy z jego przekazów, że wczesnym rankiem następnego dnia podróży udali się na piechotę przez przedmieście Janów do Miechowa. Tu zwiedzili starożytny kościół pod wezwaniem Grobu Bożego i Jakuba Apostoła Młodszego, krużganki, kaplicę Grobu Chrystusa i ogród klasztorny. Od 10 lat nie było już w Miechowie zgromadzenia bożogrobców. Pozostał w nim tylko generał zakonu Tomasz Nowina-Nowiński, pełniący funkcję miejscowego proboszcza. Później podróżni powrócili do karczmy i odjechali naprawionym dyliżansem w kierunku Krakowa. Z Miechowa do Wieliczkowic było jeszcze trzy i pół mili, a z Wieliczkowic do Krakowa jeszcze dwie. Pobyt Chopina w Krakowie trwał tydzień i został dość dokładnie utrwalony w historii. Do stolicy Wolnego Miasta Fryderyk Chopin przybył 22 lipca i zatrzymał się na 7 dni w jednych z licznych tamtejszych hoteli, zwiedził miasto i okolicę. Odwiedził m.in. Bibliotekę Jagiellońską przy ul. św. Anny, 23 lipca wpisuje się z towarzyszami do książki gości. Zwiedził Kopalnię Soli w Wieliczce, słuchał grającego na organach w katedrze wawelskiej Wincentego Gorączkiewicza. Chciał również z bliska ujrzeć miejsca związane z tematyką wystawianych w Warszawie dzieł scenicznych – opery Józefa Elsnera "Król Łokietek w Ojcowie" i baletu Karola Kurpińskiego "Wesele w Ojcowie", a także porównać swe wrażenia z zajmującym opisem tego miejsca pióra Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. W tym to celu miał odwiedzić miejscowego gospodarza Antoniego Indyka, u którego sławna pisarka stanęła. Zwiedził przy okazji ruiny zamku w Ojcowie, sławną grotę królewską – grotę Czarną, zamek w Pieskowej Skale, i dolinę Prądnika ze słynną Maczugą Herkulesa. 29 lipca, w środę, Fryderyk Chopin wyruszył ze stacji dyliżansowej "Pod Czarnym Orłem" (obecnie Rynek Podgórski 13) do Wiednia. Droga wiodła przez Bielsko, Cieszyn i ziemię morawską. Do stolicy Austrii przybył 31 lipca 1829 roku. Zbliżamy sie do końca tej ciekawej opowieści. W jakiej sytuacji i kiedy ona powstała? Napisałem ją w grudniu 2001 roku podczas pobytu na Oddziale Chirurgicznym Szpitala św. Anny w Miechowie. Tę opowieść chciałbym zadedykować lekarzom chirurgom oraz pielęgniarkom, które się mną zajmowały. Jest to moja wdzięczność za fachową pomoc medyczną i troskliwą opiekę. Zbigniew Wojtiuk Grudzień 2001 Originał NOTE: Before 2010 it was believed that the Manterys surname evolved in Zarogów, Poland, from the surname of a French soldier who settled in Zarogów during Napoleon's retreat from Moscow in 1812. However, it was discovered in 2010 in the Diocesan Archives in Kielce that the Manterys surname appears in parish records a century earlier in the nearby Sławice parish. It includes a Józef Manterys who was born in in 1717 in neighbouring Szczepanowice, whose parents Marcin and Marianna can be assumed to have been born in the late 1600s. So though the origin of the surname now remains unknown, it is not unreasonable to assume that it dates from at least the 1600s in Poland. Therefore, the claim in the following article that this French soldier created the Manterys line from circa 1813 in Zarogów cannot be true. It is possible however, that the legend about the Frenchman Martin may have originated from a misreading of the parish records from that period, during which Polish parish registers were written in Latin and all first names were “Latinised”. Thus the Polish “Marcin”, a common name in those days, was recorded in Latin as “Martin”, which is also the French spelling. Furthermore, because illiteracy was high among the country people, the surname was written as it was heard by the recorder, with variations of Manterys, Manteris, Menteris, Mantyrys, Mentyrys, and not always consistently within the same birth record. For example, the earliest entry so far identified, dated March 1717 recording the birth of Józef, is written Manterys on the index page of the parish register and Manteris on the birth record page. Sometimes, two different versions were recorded on the same page. However, a detailed analysis of these various entries show that all these relate to the same family tree. It is nevertheless possible that the French soldier story has some validity. It is possible that the name was not imported from France, but that a Frenchman changed his name to the local one – perhaps he was a deserter from Napoleon’s defeated army, was in hiding and took the surname of the local maid from the manor whom he married? This was a theory of local politician Mateusz Manterys (14-9-1872 – 26-3-1946). Or perhaps a Frenchman arrived in the Zarogów area at an earlier date, married into a Manterys family and through oral history (illiteracy was high among country people) and time the facts got mixed up? Whatever the real story, the one certainty is that the name Manterys has been recorded in the Zarogów and neighbouring villages since 100 years before Napoleon’s retreat from Moscow. The following article was written in 2001 before this information was known. It is included here as a detailed example of the French soldier theory. A kilogram of history with a gram of legend The Encyklopedia Muzyczna PWM (1984 edition, pa110, volume C-D), mentions that Chopin, 19 at the time and a promising musician, passed through Miechów in 1829 on his way from Warsaw to Vienna in the company of many notables. None of Chopin’s official biographies mentions this, but facts and plausible assumptions makes it a likely story. Chopin’s carriage broke down near Miechów by the Chodówka forest. When the passengers alighted, a small old woman emerged from among the trees, decked out in the uniform of a typical camp follower of Napoleon’s army of 1812. She spoke in perfect French, in a voice reminiscent of an actor reciting in the Old Theatre. She talked about how apparently back at home she'd had an employer who was an opera singer and who favoured Chopin. She approached Chopin and foretold him his great future. The Miechów mayor at the time, Jan Sienkiewicz, who arrived with the blacksmith to fix the carriage axle, told the travellers the old woman’s story, which was well known in the district. The story goes that in the spring of 1813 there appeared a one-horse ambulance wagon driven by an Italian-looking woman, a typical army camp follower about 40 years old, with a seriously wounded young officer on board. They arrived from the defeat of the French army (which was retreating from Moscow) in the winter of 1812 after the battle of Berezyna (now in Belarus). She nursed the scarcely living soldier all the way all by herself, defending against marauders, Cossacks and wolves, without medicine, through forest tracts, open country, mud, snow and rain. The only other witness to all this was the wounded officer’s own horse, which pulled the wagon. The horse also needed help and care. The brave woman came to the “Pocieszka” inn near Miechów, where she told her tale in great detail, and then fell seriously ill. The innkeeper informed the head of the monastery of the Holy Sepulchre (Bozogrobcy) in Miechów, Tomasz Nowina-Nowinski, and a medic was brought to the inn. The woman recovered physically after some months but not mentally. She was unable to give her name or where she came from. She didn’t want to leave and couldn’t recognise the officer she had saved. The officer in turn remembered her from his brigade but knew nothing about her. She sang a part from the Nicola Zingarella opera in the presence of the head of the monastery, who noticed that she had a few sets of very elegant clothes. He asked the innkeeper to provide her with food and lodgings. Spring and summer she stood all day by the postal tract. Autumn and winter she huddled by the warm chimney, often in days-long coma-like sleep. When travellers passed she would most politely greet them in fluent French or Italian, dressed in her meticulously preserved camp follower’s uniform. She would warn the travellers against all sorts of dangers on their journey, foretold their future and talked about her former employer, the opera singer. Her meeting with Chopin by the forest and her talk about the opera singer helped to reveal her identity. She was a servant of Angelica Catalani, the opera singer. For reasons unknown she left her lady to join the French army on its conquest of Europe as part of Eugene Napoleon Beauharnais’ 4th Corps. She lost her health and reason during the retreat from Moscow, and was unable to find her family and home. In that state she arrived in Miechów and remained in Poland. Her fate after 1830 is unknown. The custodian of the Kraków musical museum says that the officer came from Monte Rosa in the Italian Alps, where there is perpetual snow and people speak in three languages. On the instruction from the sub-prefect Mikolaj Sztegeman, the young officer was taken by a local country squire from Zarogów, Mikolaj Russocki (heraldic name Zadora) whose wise wife Magdalena was an accomplished herbalist. A young chambermaid tenderly looked after the officer. The beautiful spring of 1813, good care, peace away from the busy tract and excellent conditions on the estate, all helped his recovery. However, he was too weak to rejoin his now distant army unit. During his convalescence, the officer and the chambermaid fell in love, and permission to marry was sought and granted by the squire. The wedding took place in the old church of St Wojciech in Sławice (some 6km from Zarogów). This is how the Manterys line began. The Chopin episode was revealed to posterity by the nobleman Mieczyslaw Potocki. Zbigniew Wojtiuk December 2001 This is a translated and abridged version of the articles, most of them being devoted to Chopin’s stay in and around the Miechów district for some two weeks. The full text reads like an absorbing historical novel in the original Polish. The author Zbigniew Wojkiuk wrote this while in hospital and dedicated it to the hospital staff. He interviewed Stanisław Piwowarski, a senior custodian of the Kraków Historical Museum. Read the original Polish language version
- Czesław Manterys (1-7-1907 – 8-8-1984) | Ródowód Manterysów
Czesław (1-7-1907 – 8-8-1984) & Michalina (Krzywda) 1911 – 23-6-1986 Manterys Czesław Manterys (1-7-1907 – 8-8-1984) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Czesław (1-7-1907 – 8-8-1984) i Michalina Manterys (Krzywda, 1911 – 23-6-1986) Manterys wzięli ślub 12-2-1931. Będąc pokrewieństwem trzeciego stopnia, otrzymali dyspensę 30-1-1931. Rodzice Michaliny Tomasz i Wiktoria Krzywda (Zaganiacz).(1) Czesław Manterys urodził się w Zarogowie. On prowadził wspólnie z żoną gospodarstwo rolne w Zarogowie o powierzchni 5 h. Chętnie angażował się w działalność społeczną na rzecz wsi. W młodości prowadził zespół teatralny działający na terenie Zarogowa. Tekst do przedstawień był zaczerpnięty z książek, które znajdowały się w domu, oraz wypożyczonych z miejskiej biblioteki w Miechowie (np. ''Zemsta" A. Fredro). Próby przedstawień odbywały się w domu, a pierwsza scena została przygotowana w stodole (podłoga wykonana z desek, zawieszona kurtyna). Następne spektakle odbywały się w Remizie OSP Zarogów, cieszyły się niezmiernym powodzeniem, aktorzy to mieszkańcy wsi. Działalność ta scalała i integrowała całą lokalną społeczność, dostarczając kulturalnej rozrywki. Niestety postęp techniczny spowodował, że telewizja stała się bardziej atrakcyjną formą spędzania wolnego czasu. Czesław był też sekretarzem i czynnym działaczem OSP Zarogów, do dziś zachowała się stara dokumentacja z tego okresu. Źródła: Zdjęcia zrobione w 2013 r. w Archiwach parafialnych w Miechowie: Akta urodzin, zgonów i ślubów (zdjęcie nr. p1060871) Czesław (1-7-1907 – 8-8-1984) & Michalina Manterys (Krzywda, 1911 – 23-6-1986) Manterys were married on 12-2-1931. They were third cousins and special dispensation was needed for the marriage (dated 30-1-1931). Michalina’s parents were Tomasz and Wiktoria Krzywda (Zaganiacz).(1) Czesław Manterys was born in Zarogów. He owned with his wife Michalina a 5 hectare farm in Zarogów. He was a willing participant in community activities in the village and in his youth ran a theatre group there. He obtained the scripts for the performances from either his own books or the Miechów town library, such as the classic play Zemsta (Vengeance) by A Fredro. Rehearsals were held at home and the first performance was on a wooden floor in the barn with a curtain. The subsequent performances were held in the hall of the Volunteer Fire Brigade in Zarogów and were hugely popular. The actors were all Zarogów residents. The theatre activities united the local community while providing cultural entertainment. Unfortunately, technical progress eventually made television a more attractive form of spending one’s leisure time. Czesław was also secretary and an active member of the Volunteer Fire Brigade in Zarogów. The documents of those days have survived to this day. Source: Birth, death and marriage records from the Miechów parish, Poland. Photo taken 2013, photo ref: p1060871
- Eulalia Wrona (Manterys) (7-3-1902 – ) | Ródowód Manterysów
Eulalia (Manterys, 7-3-1902 – 1974) & Franciszek Wrona Eulalia (Manterys, 7-3-1902 – 1974) & Franciszek Wrona Znajdź na Drzewie/ Find on tree Eulalia (Manterys, 7-3-1902 – 1974) & Franciszek Wrona wzięli ślub w 7-11-1928 roku w kościele św. Wita, Modesta i Krescencji, Nasiechowice.(1) Franciszka rodzice – Wojciech and Marianna Wrona (Domagała).(2) Eulalia Wronowa zmarła w Domu Starców w 1974 roku. Bezdzietna. “Jej mąż Franciszek był bardzo dobrym, miłym człowiekiem. Zmarł młodo. Mieszkali w Pojałowicach na gospodarstwie. Nasi rodzice odwiedzali czasem tamtejsze rodziny (jeździło się wózkiem, zaprzężonym w parę koni). Byłam wtedy jeszcze dzieckiem (w dodatku dość nie śmiałym) i niewiele z tamtych spraw pamiętam, zwłaszcza, że w domu mało się mówiło o sprawach rodzinnych w obecności dzieci.”(3) 1,2. Akta w parafii św. Wita, Modesta i Krescencji, Nasiechowice. Zdjęcie z 2014 roku, nr: “Spis treści 8” 3. Zofia Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012) Eulalia Manterys and Franciszek Wrona were married on 7-11-1928 in St Wit, Modest and Krescencja’s church, Nasiechowice.(1) Franciszek's parents were Wojciech and Marianna Wrona (Domagała).(2) Eulalia Wrona (Manterys) died in an old people’s home in 1974. She was childless. “Her husband Franciszek Wrona was a kind, pleasant man, who died young. They lived on a farm in Pojałowice and our parents would sometimes visit them (we would travel by a cart pulled by two horses). I was then a child (rather shy) and don’t remember much of the family matters – such discussions were not held with the children present.”(3) 1,2. Parish records in the St Wit, Modest and Krescencja’s church, Nasiechowice. Photo taken 2016 (E Jakubas), photo ref: MG9916 3. Zofia Manterys (20-9-1915 – 28-9-2012)
- Krzysztof Manterys (17-8-1967 – ) | Ródowód Manterysów
Krzysztof (17-8-1967 – ) & Marta (Czekaj, 16-6-1966 – ) Manterys Krzysztof (17-8-1967 – ) & Marta (Czekaj, 16-6-1966 – ) Manterys Znajdź na Drzewie/ Find on tree Krzysztof i Marta Manterys (Czekaj) wzięli ślub 28-4-1990. Krzysztofa drugie imię Stanisław. Świadkami ślubu Wiesław Manterys (24) z Zarogowa i Anna Czekaj (20) z Bukowskiej Woli. Możliwie, że są to Wiesław (28-7-1966 – ) i jego żona Anna (Czekaj, 18-1-1970 – ) Manterys. Krzysztof chrzczony 15-10-1967 w Nasiechowicach. Marta zaś 23-6-1966 w Miechowie. Marty rodzice Kazimierz Czekaj i Teresa (zd Podyma) Źródła: Zdjęcia zrobione w 2013 r. w Archiwach parafialnych w Miechowie: Akta urodzin, zgonów i ślubów (zdjęcie nr. p1060902) Krzysztof and Marta Manterys (Czekaj) were married on 28-4-1990. Krzysztof’s middle name Stanisław. Marta’s middle name Anna. Witnesses to the wedding were Wiesław Manterys (24) from Zarogów and Anna Czekaj (20) from Bukowska Wola. They were possibly Wiesław (28-7-1966– ) and his wife Anna (Czekaj, 18-1-1970 – ) Manterys. Krzysztof was baptised on 15-10-1967 in Nasiechowice. Marta was baptised on 23-6-1966 in Miechów. Marta’s parents Kazimierz and Teresa Czekaj (Podyma). Source: Birth, death and marriage records from the Miechów parish, Poland. Photo taken 2013, photo ref: p1060902
- Maria Kruk/Osińska (Manterys) 6-9-1931 – | Ródowód Manterysów
Maria Kruk/Osińska (Manterys) 6-9-1931 – 7-1-2011 Maria Kruk/Osińska (Manterys) 6-9-1931 – 7-1-2011 Znajdź na Drzewie/ Find on tree Maria Osińska/Kruk (Manterys) urodziła się w Krakowie. Jej dzieci: Danuta (zmarła tragicznie w 2002r) oraz Andrzej (mieszka w Kolonii w Niemczech). Maria Osińska/Kruk (Manterys) was born in Kraków. Her children are Danuta (who died a tragically in 2002) and Andrzej (who lives in Cologne in Germany).
- Halina Raczyńska (Manterys) | Ródowód Manterysów
Halina Raczyńska (Manterys) Halina Raczyńska (Manterys) Znajdź na Drzewie/ Find on tree Z Legnicy. Resident of Legnica, Poland